Allan Lignar ma 5 lat, ale nie mówi, a na stresowe sytuacje reaguje agresją. Jego rodzina zdecydowała się na podanie mu krwi pępowinowej. – Zmiana była ogromna. Kiedyś było lepiej, jak zostawiło się go w spokoju, teraz sam szuka kontaktu, przytula się, całuje – mówi Magdalena Lignar, mama Allana.

Chłopiec dostał na razie dwie dawki, ale potrzebnych jest przynajmniej kolejnych pięć. Na leczenie rodzina zbiera pieniądze w internecie.

– Diagnozę usłyszeliśmy, jak skończył dwa lata, ale już wcześniej widzieliśmy, że coś jest nie tak. Rozwój Allana a jego brata bliźniaka Dominika to były dwa światy. Allan nie uśmiechał się, nie patrzył na nas, najchętniej siedziałby w kącie – opowiada Magdalena Lignar. Żadna terapia nie przynosiła większych skutków, a im Allan jest starszy, tym więcej opieki wymaga. Na sytuacje stresowe reaguje samookaleczaniem. Gryzie się w rękę, potrafi uderzać głową w ścianę.

Problemem jest także nadpobudliwość i brak odczuwania strachu. – Uwielbia wysokość, więc gdy tylko spuści się go z oczu wspina się na wyższe elementy. Raz na placu zabaw stanął na barierce, aż zamarliśmy – opowiada pani Magdalena.

Rodzice cały czas muszą go pilnować. W nocy śpią na zmianę, bo Allan często budzi się po dwóch godzinach i później szaleje.

Poprawa przyszła po eksperymentalnej terapii krwią pępowinową. – O tym, że jest taka możliwość, dowiedzieliśmy się przez przypadek. Oglądaliśmy program CNN, w którym pokazywano przypadek dziewczynki, u której po trzech latach terapii komórkami macierzystymi cofnęły się wszystkie objawy i była zupełnie zdrowa – mówi pani Magdalena. To wciąż leczenie eksperymentalne, ale wyniki są obiecujące. 

Jak tłumaczył prof. Krzysztof Kałwak na konferencji prasowej o działaniu komórek macierzystych, zawarte w nich cytokiny potrafią łagodzić stany zapalne w centralnym układzie nerwowym, które towarzyszą autyzmowi.

To właśnie do prof. Kałwaka trafiła Magdalena Lignar, gdy zaczęła szukać, czy taka terapia w Polsce jest możliwa. On wykorzystuje komórki macierzyste w leczeniu nowotworów we wrocławskim Przylądku Nadziei.

– Byłam akurat w ciąży, gdy odwiedziliśmy profesora. Poradził pobrać krew pępowinową w czasie porodu. Okazało się, że jest 100 proc. zgodność, co prawie nigdy się nie zdarza – opowiada pani Magdalena.

Allankowi podano dwie dawki czystej krwi pępowinowej – tyle udało się pobrać. – Efekt jest niesamowity. Allan wcześniej był bardzo wycofany, teraz przytula się, szuka z nami kontaktu, potrafił pocieszyć brata, gdy ten stłukł kolano, a dzieci z autyzmem nie odnajdują się normalnie w takich relacjach interpersonalnych. Poza tym zaczął korzystać z nocnika, czego wcześniej nie byliśmy go w stanie nauczyć – wylicza pani Magdalena.

Rodzina ma jeszcze zabezpieczoną galaretę Whartona ze sznura pępowinowego, z której będą namnażane komórki macierzyste. Jest to jednak terapia eksperymentalna i w ten sposób leczą tylko dwa ośrodki – w Lublinie i Częstochowie.

– Leczenie nie jest refundowane, musimy opłacić je sami, a koszt to ponad 40 tys. zł. Z trójką dzieci, w tym jednym chorym, trudno nam uzbierać takie pieniądze, dlatego zdecydowaliśmy się poprosić o pomoc. Marzy nam się, żeby Allan mógł być normalnym chłopcem, byśmy nie musieli martwić się, że zrobi sobie krzywdę – mówi pani Magdalena.

Zródło: http://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,24526225,komorki-macierzyste-lecza-autyzm-stan-allanka-juz-sie-poprawil.html?disableRedirects=true