Naukowcy z Niemiec wyhodowali w laboratorium zastawki do serc dzieci – użyli komórek macierzystych z krwi pępowinowej. Współczesna kardiologia dogania science fiction – mówi się na największej na świecie konferencji poświęconej chorobom układu krążenia

Hodowle

Gdy dziecko przychodzi na świat z wrodzoną wadą zastawki serca (w USA notuje się rocznie blisko tysiąc takich przypadków), której nie można chirurgicznie naprawić, jedynym wyjściem pozostaje przeszczep. Wykorzystuje się w tym celu zastawki pobrane od zwierząt, zmarłych ludzi czy zrobione ze sztucznych materiałów. Takie przeszczepy ratują życie, ale nie są rozwiązaniem idealnym. Przeszczepione zastawki nigdy do końca nie integrują się z otaczającymi je tkankami, są dość nietrwałe, z czasem stają się mniej elastyczne, a co najważniejsze – nie zmieniają swojej wielkości i kształtu. A dziecko przecież cały czas rośnie. – Wszystko to sprawia, że takie zastawki trzeba wymieniać, nieraz wielokrotnie – tłumaczył „Gazecie” dr Ralf Sodian ze Szpitala Uniwersyteckiego w Monachium. To właśnie kierowany przez niego zespół wpadł na pomysł, jak można stworzyć perfekcyjnie dopasowane do dziecka i rosnące wraz z nim zastawki.

– Jeżeli badania prenatalne pokażą, że dziecko ma wadę, po narodzinach zachowujemy jego krew pępowinową, z niej uzyskujemy komórki macierzyste, a z tych hodujemy zastawkę do przeszczepu – opowiada dr Sodian. W swym eksperymencie monachijscy uczeni wykorzystali krew pępowinową ośmiu noworodków. Uzyskane z nich komórki macierzyste umieścili na specjalnych rusztowaniach w kształcie zastawek (zrobionych z materiału, który po pewnym czasie sam się rozkłada). Po siedmiu tygodniach odpowiednio odżywiane komórki zabudowały rusztowanie i utworzyły wspaniałe zastawki.

– Testy biochemiczne dowiodły, że są one praktycznie identyczne z naturalnymi. Zawierają m.in. wszystkie białka niezbędne do prawidłowego funkcjonowania, a odpowiednio pobudzane potrafią się otwierać i zamykać – mówi dr Sodian.

Teraz pozostaje sprawdzić, jaki materiał na rusztowanie będzie najlepszy, jak stworzyć optymalne warunki hodowli, żeby zastawki po przeszczepie pracowały prawidłowo. – Najważniejsze, że pojawiła się szansa na idealne zastępcze zastawki, które będą rosły i zmieniały się przez życie – podsumowuje dr Sodian. Zapowiada, że w przyszłym roku technika zostanie przetestowana na zwierzętach, a pierwsze chore dzieci otrzymają zastawki za pięć-sześć lat.

Wojciech Moskal, Nowy Orlean

Źródło: Gazeta Wyborcza