Poznańscy naukowcy naprawiają uszkodzone zawałem serca za pomocą zmodyfikowanych genetycznie komórek macierzystych. Do tej pory nie robił tego nikt na świecie.

Nowatorski zabieg przeprowadzono pod koniec marca w klinice kardiologii szpitala przy ul. Długiej w Poznaniu. Trwał trzy i pół godziny, a pacjent już po dwóch dniach mógł udać się do domu. Był nim pan Waldemar ze Szczecina.

Mężczyzna jest po dwóch zawałach. Do poznańskiego szpitala trafił dlatego, że lekarze kwalifikowali go już do przeszczepu. – Ale jeśli zabieg spełni nasze oczekiwania, być może przeszczep nie będzie konieczny – mówi dr Adrian Gwizdała z Pracowni Elektrofizjologii Serca, który prowadził zabieg.

Z uda do serca

Do leczenia komórkami macierzystymi typowani są pacjenci z ciężkimi uszkodzeniami serca, spowodowanymi najczęściej zawałami. Ich serca słabo się kurczą i nie mają siły pompować krwi. To powoduje niewydolność. Dla chorych z dużą niewydolnością zwykle jedynym ratunkiem jest transplantacja, ale na taką operacje często trzeba czekać latami. – Mamy nadzieję, że leczenie komórkami macierzystymi będzie skuteczne. Jeśli tak się stanie, takie zabiegi mogą pomóc wielu chorym doczekać transplantacji lub nawet jej zapobiec. Być może będzie to również szansa dla tych, którzy ze względu na wiek i inne choroby nie mogą mieć przeszczepu – mówi dr Gwizdała.

Terapia pana Waldemara rozpoczęła się od pobrania fragmentu mięśnia z jego uda. Naukowcy z zespołu prof. Macieja Kurpisza, z Zakładu Biologii Rozrodu i Komórek Macierzystych Instytutu Genetyki Człowieka Polskiej Akademii Nauk, wyselekcjonowali z mięśnia komórki macierzyste, a następnie przez sześć tygodni rozmnażali je w laboratorium. Gdy komórek było już kilkanaście milionów, zmodyfikowali je genetycznie za pomocą impulsu elektrycznego, tak by bardziej upodobniły się do komórek serca.

Tak przygotowane komórki wstrzyknęli za pomocą długiego cewnika w najbardziej uszkodzone części serca (wytypowali je przy użyciu specjalnego urządzenia NOGA służącego do przestrzennej wizualizacji serca).

Zatrzymać te komórki

Poznańscy kardiolodzy i genetycy już dziesięć lat temu wykonali pierwsze zabiegi wszczepiania w miejsce blizny pozawałowej namnożonych komórek macierzystych wyselekcjonowanych z tkanki uda. Jako pierwszy w Polsce i drugi na świecie prowadził je prof. Tomasz Siminiak. Inicjatorem terapii był prof. Kurpisz: – Takie komórki upodabniały się do komórek serca, zaczynały się kurczyć, a uszkodzona ściana serca stawała się grubsza i mocniejsza. Dzięki temu pacjenci poczuli się o wiele lepiej: mogli nawet biegać po schodach, choć wcześniej codzienne czynności były dla nich zbyt męczące. Niestety, okazało się, że takie zabiegi nie są idealnym panaceum na blizny pozawałowe. Komórki macierzyste nie do końca prawidłowo przewodzą impulsy elektryczne i nieefektywnie zaopatrują mięsień sercowy w krew. I właśnie z tym próbujemy sobie teraz poradzić przez manipulację genetyczną, czyli wygaszenie lub wzmocnienie aktywności niektórych genów – tłumaczy prof. Kurpisz.

Według niego modyfikacja nie rozwiąże jednak wszystkich problemów. – Chodzi o to, że po kilku latach komórki macierzyste – nie wiadomo dlaczego – migrują, czyli uciekają z serca. W tej sytuacji trzeba by regularnie podawać je pacjentowi. To problem, bo takich zabiegów nie finansuje NFZ.

Zdaniem genetyka jedynym wyjściem jest nanotechnologia, czyli wszczepianie w komórki nanokapsuł z substancjami utrzymującymi je w miejscu, w które zostały wszczepione. – Badania w tym kierunku są już prowadzone, m.in. w naszym instytucie. Na razie testujemy tę metodę na myszach. Gdyby udało nam się również ten problem rozwiązać, pacjentów można by wyleczyć jednym zabiegiem – dodaje prof. Kurpisz.

W tym tygodniu zostaną pobrane do namnożenia komórki od dwóch kolejnych chorych.

Ostatnio w „Gazecie” pisaliśmy o podobnych zabiegach wykonanych przez naukowców z Centrum Medycznego „Cedars-Sinai” w Los Angeles (o szczegółach pisał lutowy „Lancet”). Tam jednak komórki macierzyste pochodziły z mięśni sercowych pacjentów. W ten sposób lekarzom udało się zregenerować zniszczone zawałem obszary serca. Takie są wnioski z prowadzonego od 2009 r. projektu, w którym uczestniczyło 25 osób, wszyscy po zawale. – Takich komórek nie trzeba już było genetycznie modyfikować, ale metoda nie jest możliwa do zastosowania przy dużych uszkodzeniach, bo nie da się z takich serc pobrać komórek macierzystych – mówi prof. Kurpisz. I dodaje: – Jest jeszcze jedna różnica, Cedars-Sinai dostał w ostatnich pięciu latach 80 mln dol. na badania naukowe, my – 3,5 mln zł.

Maria Bielicka 

Źródło: www.m.wyborcza.pl